|
Na party wyruszyłem z mieszanymi uczyciami. Do tej pory była to typowo atarowska impreza. Tym razem do nazwy dołączył
niepokojący człon: multi. Nie kojarzy mi się on od jakiegoś czasu z niczym przyjemnym. Ale nie uprzedzajmy faktów...
Po raz drugi, przed QuaSTem, odbyło się Syzygy Party u Mitchela. Tym razem mieliśmy kupę roboty i znacznie mniej czasu
na przyjemności. Charlie walczył nad intrem do tego numeru, a ja później męczyłem się nad zinem. Wszystko szło dobrze,
zin miał być dokończony i puszczony w Elblągu. Niestety, okazało się, że nie wszystko przewidzieliśmy, co jest naszą
wspólną winą. Oczywiście, gdzie dwóch pracuje, tam reszta się leni. Tak więc Axe męczył nas Ogłuszaczem. Co tu dużo mówić.
Byliśmy tak zdołowani, że nikt nie miał siły nacisnąć Esc... Niestety, party odbyło się w nieco mniejszym składzie
niż rok temu. Nie dotarł Ptica/AR i Jet/MEC. Obaj mieli jakąś pracę i wyrwać się nie mogli. Nie było także mamy Mitchela,
co spowodowało oczywisty spadek kaloryczności pożywienia. Po dwóch dniach ruszyliśmy do Elbląga. Podróż była co najmniej
ciekawa. Nieco snu, a reszta to nucenie Baleroniku i innej Kaszanki. W przerwie tłumaczyłem pewnej pani, że świat zmierza
ku zagładzie...
Tak też dotarliśmy do Elbląga. Było koło północy. Pewni, że party place jeszcze długo będzie zamknięte, chcieliśmy
odczekać na dworcu. Na szczęście, po telefonie do Van Eijka, okazało się, że impreza już się kręci! Szybki rzut oka
na plan miasta i drepczemy. Jakoś się udało. Cóż się okazało? Na party było już ok. 60 osób! Dojrzałem New Generation,
Bit Busters, Excellent i innych. Party było nieco senne, ale to dopiero początek. Oczywiście reszta redakcji poszła sobie
spać, a ja musiałem stukać! Robiłem to właściwie przez całe party z przerwami, gdy wyłączali prąd w naszym rejonie
albo po prostu miałem dość. Po jakimś czasie dotarł też Zoltar X, oczywiście pracował wyłącznie na przerwaniach,
co obecni chyba mogą potwierdzić. W zasadzie party jak party. Trochę rozmów, trochę siedzenia przy piwsku. Dość
nowatorskim rozwiązaniem było podzielenie konkursów na dwa bloki. Pierwszy (msx, gfx) odbył się w piątek wieczorem,
a drugi (intro, demo) w sobotę. W piątek spałem, więc prace mogłem przejrzeć dopiero w domciu. Co do intr, to trudno mi
cokolwiek powiedzieć poza tym, że znowu poszły do przodu i były lepsze od dem!!! Zdziwiłem się tylko, że intro Charliego
zajęło (podobno) dopiero czwarte miejsce! No nie wiem, skoro już ludzie wybrzydzają jednoramkowego dooma...
Sporą sensację wywołało interko Pandemonium. Chyba nikt się już nie spodziewał żadnego kodu Dartha na malucha.
Co się zaś tyczy dem, to najwięcej braw zebrał Joke Dialu i chyba słusznie. Dema nie porywały, a pracę Jagera po prostu
trzeba zobaczyć! Pricjoza! Niestety, sposób prowadzenia compotów przez Mayoneza/Cobra mógł wyprowadzić z powagi nawet
świętego! Z tego co słyszałem, to Mayonez nie miał już dawno do czynienia z małą Atarką! Wyraźnie przeszkadzał mu Q-Meg.
Mnie też przeszkadza (podejrzewam, że to kwestia przyzwyczajenie), ale co za problem go wyłączyć? Doszło do tego,
że część ludzi musiała osobiście odpalać swoje prace!!! Wszystko ma swoje granice.
Nie było niestety zbyt wielu crazy konkursów. Niespodzianką była noga compo, czyli turniej piłka rski między
poszczególnymi scenami. Co tu dużo mówić, w drugim meczu dałem ciała. Szkoda tylko, że reszta się obraziła
i w trzecim meczu grać już nie chciała. Aby było śmieszniej, ten ostatni m ecz był chyba najlepszy z wszystkich!
Ale co z tego. Zajęliśmy ostatnie miejsce. Nawet Van Eijk się zdziwił.
Niestety, na party miały miejsce kradzieże. Jurgi stracił właściwie wszystko. Od dokumentów do sprzętu.
Gumi właściwie tak samo, bowiem odnalezienie jego spodenek można uznać tylko za element tragikomiczny. Trudno mi
stwierdzić kto ponosi za to winę. Ochrona sprawdzała identyfikatory przy wejściu na główną sale, co oznacza,
że do sleeping roomów mógł wejść każdy! Brakiem wyobraźni popisał się właściciel baru. Miał otwarte drzwi na zewnątrz
poza wszelką kontrolą organizatorów!
Party place większość scenowiczów opuściła w niedzielę o 11:04. Nietoperek miał pecha, bo okazało się, że najbliższe
dwa expressy do Krakówki mają wykupione wszystkie miejscówki. W tym momencie okazało się, że to ja mam pecha, bowiem
Nietoperek wylądował ostatecznie u mnie w domciu (co gorsza, z Zoltarem :). Wieczorem dotarł jeszcze Madman
i uniemożliwił nam (drugi rok z rzędu!) wyjście na piwo. Nietoperka i Zoltara pożegnałem w poniedziałek. Jak nie trudno
zauważyć, QuaST w tym roku trwał dla mnie tydzień.
Na zakończenie wypadałoby odpowiedzieć na pytanie tytułowe. Słyszałem wiele narzekać na to party podczas drogi
powrotnej. Owszem, to nie był taki QuaST jak rok, dwa, czy trzy lata temu. To po prostu nie była Orneta. Ale mimo to,
było to najbardziej atarowskie multi-party! Kiedy przy oficjalnym rozpoczęciu na big screenie pojawiały się kolejne logo
platform, przy grzybie były gwizdy, przy Amidze trochę gwizdów i trochę ryku. Kiedy pojawił się przepiękny, niebieski
znaczek, usłyszeć można było jeden wielki ryk radości! Znaczek C64 pominięto właściwie milczeniem. Kiedy pytałem ludzi
jak widzą to party na tle innych multi, to reakcje były bardzo pozytywne. Ja też tak myślę! Moje obawy, że będzie to RH
czy Intel były na szczęście bezpodstawne. Van Eijk nie zapomniał skąd po chodzi i bynajmniej nie poszedł na komercje.
Nie przesadzajmy! Nie wiem jak wy, ale mnie spotkacie w Elblągu za rok!
Vasco
PS.Wyrażenie QuaPC jest autorstwa McMastera i Grubshego/SSG!
Artykuł pochodzi z magazynu Syzygy 4
Redakcja nie odpowiada za treść komentarzy. Wpisy niecenzuralne,
nie na temat będą usuwane, a ich autorzy mogą być pozbawiani możliwości dodawania komentarzy.
Szczegółowy regulamin do wglądu w siedzibie redakcji. :)
|
|